#1 Hajpowisko – Siła gestu

Gesty to nieodzowna część naszej historii. Od niepamiętnych czasów ludzie wyrażali nimi swoje opinie, emocje i żale. Wystarczy spojrzeć na starożytny Rzym – przecież Cezar jednym kciukiem potrafił zadecydować o czyimś życiu lub śmierci. Chyba trzeba przyznać, że to najprostsza metoda komunikacji: żadnych zbędnych słów, a każdy wie, o co chodzi. Tylko że czasem taki niesforny palec czy zamaszysty ruch ręką potrafi wywołać prawdziwą burzę, zwłaszcza gdy trafimy w miejsce, gdzie jest inaczej odbierany. Jedno złe skinienie i już wplątujemy się w kłopoty. Ot, uroki świata gestów.

A skoro o burzach mowa, to wczoraj nasz rodzimy ogródek piłkarsko-muzyczny zaliczył prawdziwe tornado w szklance wody. Kto? Liroy, rzecz jasna. Ten sam, co trzy dekady temu nagrał „Scyzoryka” i pokazał światu, że Kielce rapem stoją. Przed meczem Korony z Radomiakiem, który odbywał się w Kielcach, uraczył kibiców szybkim koncertem. Dla niewtajemniczonych – Korona z Radomiakiem raczej się nie lubią. Gestu pokoju też raczej sobie nie przekażą. No i wchodzi raper, były poseł, i w ferworze rapowania(i innych postronnych rzeczy) pokazuje środkowy palec kibicom gości. Jak można było się spodziewać – gospodarzom się to spodobało, gościom niespecjalnie. Wyraz braku ogłady? A może świadectwo lokalnego patriotyzmu? Hej, kochani, toż to Liroy i taka jego natura. Od lat jest niepokorny, liczyć na to, że spokornieje z wiekiem, to jak liczyć na śnieg w lipcu, albo na zgodę Korony z Radomiakiem.

Pomijając już moralną ocenę takiego wystąpienia – nie on pierwszy i nie ostatni wykonał kontrowersyjny gest. Wszak Elon Musk potrafił zademonstrować coś, co wyglądało na salut pewnego słynnego malarza (żeby nie było za wprost), i też wybuchła afera. A to dopiero wierzchołek góry lodowej. Pytanie, czy stajemy się przewrażliwieni, czy wręcz przeciwnie – w końcu jesteśmy czujni i wyłapujemy każde nawet minimalnie podejrzane skinienie?

Przy okazji gestów nie sposób pominąć legendarnej sytuacji, która wydarzyła się w czasie zimnej wojny, konkretnie na olimpiadzie w Moskwie. Polska, a właściwie Polska Rzeczpospolita Ludowa, startowała tam w najlepsze, bo przecież sojuszników się nie zostawia. Albo i zostawia, ale tym razem nie zostawiła. I tak oto wchodzi na scenę Władysław Kozakiewicz, obleczony w biało-czerwone barwy, przy ogłuszających gwizdach miejscowej publiczności. Skacze, przeskakuje radzieckiego rywala, wpada w euforię… no i nagle „łapie skurcz”. Tak przynajmniej tłumaczono ten słynny biceps wędrujący pod brodę – po wieki wieków znany jako „gest Kozakiewicza”. Władze ZSRR się oburzyły, polskie – oficjalnie próbowały to wytłumaczyć, a zwykli ludzie w domu śmiali się i wiwatowali, bo w szarzyźnie PRL-u taki bezczelny wybryk był prawdziwą iskierką wolności. Może nawet niewielkim gwoździem do trumny komuny? Kto wie. W końcu Wałęsa też skoczył przez płot, choć jemu do tego nie była potrzebna tyczka.

„Gest Kozakiewicza” co jakiś czas wraca w przestrzeni publicznej, czasem w mniej zawoalowanej formie. Ot, choćby sytuacja z pewnym politykiem – Mariuszem Kamińskim – który też jakby dostał „skurczu mięśni”. Możemy się tylko domyślać, czy to był skurcz, czy może jednak klasyczny „wał” w stronę oponentów. W dzisiejszych czasach, gdy każdy ma w kieszeni smartfon z aparatem, takie gesty potrafią obiec internet w trzy sekundy i doczekać się tysięcy interpretacji. Bo na tym właśnie polega magia naszych czasów: wszystko, co pokażemy, może zostać wykorzystane przeciwko nam w osądzie opinii publicznej.

A przecież żyjemy w kraju, gdzie wolność słowa i wolność gestów (w granicach rozsądku) jest na porządku dziennym. Raz na jakiś czas ktoś się oburzy, ktoś poczuje „głęboki niesmak”, ktoś inny będzie dumny. Każdy ma swoją opinię, co jest piękne i zarazem niebezpieczne. Taki środkowy palec w wielu kulturach wyraża dokładnie to, co w Polsce – czyli niezbyt przyjazne „spadaj”. Ale bywają gesty, które tu znaczą coś zabawnego, a kilkaset kilometrów dalej już wywołują awanturę. Lepiej więc zawsze sprawdzić, gdzie się jest i co pokazuje się rękami.

I tak toczy się ta nasza opowieść o sile gestów, które potrafią symbolizować gniew, triumf, bunt czy zwykłe „a dajcie mi wszyscy święty spokój”. Może dlatego są tak pociągające: w jednej sekundzie mogą wyrazić więcej niż tysiąc słów. No cóż, taka już ludzka natura. Wystarczy jedno machnięcie ręki, żeby kogoś sprowokować lub rozbawić do łez.

Pewne jest jedno: gesty zawsze będą wzbudzać kontrowersje i emocje. Nie ma znaczenia, czy to mecz ligowy, polityczne wiece czy igrzyska olimpijskie w burzliwych czasach. Niekiedy wypada się wytłumaczyć, niekiedy nawet trzeba, a czasem najlepiej udać, że to był tylko niewinny skurcz. W końcu nikt nie chce przyznać otwarcie, że świadomie kogoś obraził – to byłby skandal i kolejny punkt do medialnej karuzeli, a czasem mógłby doprowadzić do bardziej przykrych konsekwencji.

Dlatego, moi drodzy, uważajcie, co pokazujecie i komu. Kciuk w dół w starożytnym Rzymie kosztował życie, teraz co najwyżej lawinę komentarzy w mediach społecznościowych. A jednak siła gestu jest wciąż potężna – czasem może obalić system, a czasem tylko ośmieszyć autora. Pozostaje nam trzymać ręce przy sobie… albo pokazywać, co chcemy. Byle z rozmysłem. Kto by tam wiedział, może kiedyś doczekamy się kolejnego „gestu Kozakiewicza”, który zapisze się w historii.Bo przecież nigdy nie wiadomo, czy akurat ten jeden palec albo wymowny ruch ręką nie stanie się iskrą, która zmieni bieg wydarzeń… albo pogłębi chaos.

Hajpowisko to cotygodniowy cykl felietonów ukazujący świat w krzywym zwierciadle. Piszemy o wszystkim i o niczym,bez tabu!

Uważasz materiał za interesujący? Podziel się!

Opublikuj komentarz