Stal Mielec odprawiona, Industria Kielce melduję się w finale Pucharu Polski

Puste trybuny w Kaliszu podczas półfinałowego meczu Pucharu Polski nie stanowiły dobrej promocji piłki ręcznej. Jednak ważniejszy od tego aspektu był sam mecz Industrii Kielce ze Stalą Mielec. Kielczanie bez większych problemów pokonali niżej notowanego rywala 36:23 (17:12) i awansowali do wielkiego finału, który odbędzie się jutro – 13 kwietnia o godzinie 15:00. O trofeum zagrają ze zwycięzcą meczu Azoty Puławy – Wisła Płock.

Stal napędziła strachu

Mecz, podobnie jak spotkania w ORLEN Superlidze, rozpoczął się od trafienia rywali, ale Industria Kielce stopniowo się rozpędzała – już w 4. minucie prowadziła 3:1. W wyjściowej siódemce znaleźli się m.in. Szymon Wiaderny, Theo Monar oraz wracający po kontuzji Klemen Ferlin. Z powodu problemów zdrowotnych w szerokim składzie zabrakło Alexa Dujszebajewa i Miłosza Wałacha.

Stal, jako outsider turnieju Final Four, nie miała nic do stracenia i chciała pokazać się szerszej publiczności. Jednak nawet w grze 7 na 6 w ataku łatwo traciła piłkę, co kończyło się stratami i szybkimi bramkami rywali. Kielczanie nie forsowali tempa – wręcz przeciwnie, grali spokojnie i z dużym opanowaniem. W pierwszych minutach na parkiecie pojawił się również Arkadiusz Moryto, który od stycznia większość czasu spędzał w gabinetach lekarskich. W 8. minucie było już 4:3 dla kielczan. Chwilę później mielczanie mieli świetną okazję, by doprowadzić do remisu – udało im się, ale remis trwał zaledwie kilka sekund, ponieważ Szymon Wiaderny trafił i ponownie wyprowadził swój zespół na prowadzenie.

Z czasem w szeregi wicemistrzów Polski zaczęła wkradać się dekoncentracja, co pozwalało rywalom na wyrównanie, jak choćby przy stanie 6:6. W 13. minucie lider Ligi Centralnej mógł nawet objąć prowadzenie, ale świetnie interweniował Klemen Ferlin. Chwilę później znów stanął na wysokości zadania, ratując swój zespół przed utratą bramki. Stal broniła się z dużym zaangażowaniem – widać było, że klub chce zaprezentować swoje ambicje. Jednak w 16. minucie Industria wyszła na trzybramkowe prowadzenie (9:6) i z każdą minutą zaczynała grać coraz bardziej w swoim stylu.

Dalsza część spotkania przypominała „typowy mecz” z udziałem polskiej drużyny – akcje rywali trwały po 40–45 sekund, natomiast podopieczni Talanta Dujszebajewa potrzebowali zaledwie kilku chwil, by zdobywać kolejne bramki. Pierwsza połowa zakończyła się zwycięstwem 17:12.

Doświadczenia nie kupisz

Druga połowa, jak łatwo się domyślić, była lustrzanym odbiciem tego, co widzieliśmy przed zejściem do szatni. „Stalówka” była bardzo zdeterminowana i walczyła o jak najlepszy wynik w tym spotkaniu. W 35. minucie na tablicy wyników widniał rezultat 18:14. Rywale robili wszystko, by powstrzymać rozpędzoną Industrię, jednak najczęściej kończyło się to faulem albo rzutem karnym.

Zabrakło im po prostu doświadczenia – tego nie da się zdobyć, grając w niższej lidze. Dla kielczan mecze z Barceloną czy PSG to codzienność, dla Stali sam awans do półfinału był ogromnym sukcesem. Trudno jest pisać o spotkaniu, w którym zwycięzca jest znany na długo przed jego rozpoczęciem. Nie chodzi tu o piłkarskie „ustawki”, lecz o różnicę klas między obiema drużynami.

Mielczanie chcieli napsuć krwi faworytowi – i momentami im się to udawało, jednak nie na długo. Częściej popełniali szkolne błędy, i to praktycznie w każdej strefie boiska. W 40. minucie przewaga kielczan wynosiła już osiem bramek (22:14), a pasywna gra i brak skuteczności po stronie Stali tylko pogarszały sytuację. Na kwadrans przed końcem Żółto-Biało-Niebiescy prowadzili aż 26:16.

Czy kolejne minuty były fascynujące? Skłamałbym, mówiąc że tak, ale z dziennikarskiego obowiązku napiszę: były bardzo przewidywalne i łatwe do rozczytania. Industria Kielce wygrała to spotkanie 36:23 i zameldowała się w wielkim finale.

Industria Kielce – Handball Stal Mielec 36:23 (17:12)
Industria: Ferlin, Cordalija – Moryto 7, Wiaderny 9, Monar 4, Karaliok 3, Sićko, Karacić, Kounkoud 3, Maqueda 3, Moryto, D. Dujszebajew 1, Rogulski 1, Gębala 1, Olejniczak 1, Kaddah 1, Nahi 2.

Fot. Industria Kielce/Anna Benicewicz-Miazga

Uważasz materiał za interesujący? Podziel się!

Opublikuj komentarz