,,Piłkarski Oktagon” w Kielcach. Mistrz Polski znokautowany przez Koronę.

Niedzielne południe wielu kojarzy się z domowym obiadem u babci, Mszą Świętą oraz spokojem. Jednak zarząd Ekstraklasy ponownie wyznaczył mecz Korony na godzinę 12:15 w ostatni dzień tygodnia. Przy Ściegiennego 8 Żółto-Czerwoni kibice wypełnili do ostatniego miejsca krzesełka, by nacieszyć się widokiem obecnego mistrza Polski — Jagiellonii Białystok. Zmęczona intensywnym sezonem, w tym udziałem w europejskich pucharach, Jaga wydawała się dla kielczan łatwym „kąskiem” do zdobycia pełnej puli punktów i tak się właśnie stało. Podopieczni Jacka Zielińskiego mimo trudnego początku wygrali to spotkanie 3:1 (1:1).

Korona taktycznie ,,zjedzona” przez oponenta. W tle pełno fauli i gry do samego końca

Gdy zabrzmiał pierwszy gwizdek tego spotkania, mistrzowie Polski rzucili się na swojego rywala, spychając go całą drużyną do głębokiej defensywy. Kielczanie mieli spore problemy z odbiorem piłki. W 5. minucie Darko Churlinov „zabawił się” w Roberto Carlosa i lobem próbował pokonać Rafała Mamlę, ale na szczęście Wiktor Długosz znalazł się w odpowiednim miejscu i czasie. Kolejne minuty należały do Jagiellonii. W okolicach 8. minuty akcja skrzydłowych z Białegostoku zakończyła się strzałem, jednak piłka powędrowała obok bramki.

Czy Koronę było stać na „coś więcej” niż tylko przeszkadzanie rywalowi? Nie. Dlaczego? Adrian Siemieniec świetnie rozpracował kielczan, nie dając im żadnych argumentów na skuteczną akcję. Było to bez wątpienia efektem porażki z Zagłębiem Lubin 1:3. Nawet rady Jacka Zielińskiego przy linii bocznej nie poprawiały sytuacji na boisku. To, w jak niemal książkowy sposób wyłączano z gry Mariusza Fornalczyka i Evgeniya Shikavkę, było wręcz zbyt piękne.

W 19. minucie sędzia Tomasz Kwiatkowski wskazał na 11. metr po faulu Martina Remacle’a na Jesusie Imazie, trafiając Hiszpana w tył stopy. Arbiter nie był jednak pewien swojej decyzji i musiał podejść do monitora, by dokładnie przeanalizować sytuację. Po długiej analizie podtrzymał swoją decyzję. Do piłki podszedł Afimico Pululu i z łatwością pokonał Rafała Mamlę. Od 23. minuty Żółto-Czerwoni musieli gonić wynik.

Kiedy defensywa gości po raz pierwszy miała szansę się wykazać? W 26. minucie, kiedy „Fornal” trafił w nogi obrońców. Gdyby ostatni kwadrans pierwszej połowy opisać jednym słowem, byłoby nim: kopanina. Wiele fauli i stykowych sytuacji sprawiało, że bardziej zaangażowani kibice mogli mieć wrażenie, jakby oglądali mecze niższych lig angielskich.

W 36. minucie strzelec gola z Angoli starł się z wyższym o głowę Miłoszem Trojakiem — przez chwilę wyglądało to jak fragment gali KSW lub MMA, ale sędzia szybko rozdzielił zawodników. Na pięć minut przed końcem połowy Wiktor Długosz padł w polu karnym przed bramką Sławomira Abramowicza niczym rażony piorunem, po próbie wybicia piłki przez obrońców. Gwizdy i okrzyki niezadowolenia skierowane w stronę sędziów narastały z każdą minutą, a kolejne sekundy „widowiska” coraz bardziej przypominały „Piłkarski Oktagon”.

Gdy już wydawało się, że do przerwy nic się nie wydarzy, Shikavka po wrzutce z boku robi swoje – głowa, gol, Arena eksploduje. Wiosna bez jego trafienia? Nie ta bajka. Bramki na wiosnę to Shikavki ulubiony rodzaj goli.

Korona punktuje, Jagiellonia schodzi z planszy

Piłkarze nie zdążyli jeszcze dojść do siebie po wyjściu z szatni, a Korona już po raz drugi pokonała golkipera z Białegostoku. Kapitalne dośrodkowanie ponownie wykonał „Super Skrzydłowy” Błanik, notując tym samym drugą asystę w tym meczu. A Resta? Zachował się jak jego hiszpański pobratymiec Sergio Ramos i, podobnie jak on, z zimną krwią wpakował piłkę do bramki.

Nabuzowani pozytywną energią Koroniarze wznieśli się na wyżyny swoich umiejętności. Cercle Brugge, Molde czy Bačka Topola mogłyby się tego dnia uczyć, jak grać z Jagiellonią, bo momentami kielczanie nie przypominali samych siebie. Wręcz przeciwnie — na murawie oglądaliśmy zupełnie inny Żółto-Czerwony zespół. Jaki? Francuskie RC Lens z sezonu, w którym zdobyli wicemistrzostwo kraju.

60 minuta- Mariusz Fornalczyk zrobił coś, czego nikt się nie spodziewał — huknął zza pola karnego w samo okno. „Bramka stadiony świata” — tak można ją opisać. Brakuje słów, by oddać to, co wydarzyło się w tamtej chwili. „Stadion oszalał, meksykańska fala, czyste szaleństwo, od morza do Podhala” — śpiewał niegdyś Liber, a teraz śpiewali kibice Korony Kielce.

Z każdą minutą Jaga stawała się cieniem samej siebie. Nie było „jaskółki nadziei”, która pozwoliłaby jeszcze myśleć o zwycięstwie w tym meczu. Choć rywale próbowali, nic im nie wychodziło. Druga porażka z rzędu jawiła się nie jako „eksperckie gdybanie”, ale jako rzeczywistość. Walka o mistrzostwo oddalała się coraz bardziej, a Korona była o krok od sprawienia sensacji kolejki.

Ostatnie chwile tego meczu przypominały już tylko „dogrywanie” do końcowego gwizdka sędziego. A gdy ten wybrzmiał po raz ostatni, kibice wybuchnęli niepowtarzalną euforią, której naprawdę nie da się opisać słowami.

Korona Kielce – Jagiellonia Białystok 3:1 (1:1)
Bramki: 0:1 Afimico Pululu 24 z karnego, 1:1 Evgeniy Shikavka 45+6, 2:1 Pau Resta 49, 3:1 Mariusz Fornalczyk 59.
Korona: Mamla – Soteriou, Trojak, Resta – Długosz, Remacle, Nono, Matuszewski – Błanik, Shikavka (77. Bąk), Fornalczyk (77. Zwoźny).
Jagiellonia: Abramowicz – Wojtuszek, Skrzypczak, Stojinović, Moutinho – Kubicki (44. Silva), Romanczuk, Imaz – Hansen, Pululu (80. Semedo), Churlinov (80. Villar).

Fot. Karol Brzoza

Uważasz materiał za interesujący? Podziel się!

Opublikuj komentarz