Industria Kielce w finale Orlen Superligi!

Domysły stały się rzeczywistością, a rewanż jedynie formalnością. Industria Kielce zgodnie z przewidywaniami awansowała do finału Orlen Superligi, gdzie powalczy o mistrzostwo Polski ze zwycięzcą pary Wisła Płock – Górnik Zabrze. Trudno było spodziewać się innego scenariusza — może poza kibicami Ostrovii, którzy mimo wszystko liczyli na cud. Ich drużyna musiała uznać wyższość wicemistrza kraju i przegrała to spotkanie 26:36 (13:22).

Za marzenia i walkę nie karają

Od początku meczu było jasne, że gospodarze nie mają nic do stracenia i będą chcieli sprawić niespodziankę kibicom piłki ręcznej. Wygrana z tak utytułowanym rywalem mogłaby otworzyć Ostrovii drogę do finału Orlen Superligi. Niestety dla nich — doświadczenie i jakość były po stronie przyjezdnych z Kielc.

Podopieczni Talanta Dujszebajewa od razu narzucili swoje warunki. Już po 103 sekundach prowadzili 3:0, nie pozostawiając złudzeń, kto będzie rozdawał karty. Pierwszą bramkę gospodarze zdobyli dopiero w piątej minucie, a na listę strzelców wpisał się Kamil Adamski.

Kolejne minuty to popis gry Industrii. Zawodnicy z Kielc bez problemu znajdowali drogę do bramki, a niemal każdy rzut kończył się golem. Sandro Mestrić, broniący bramki Ostrovii, był bezradny wobec skuteczności swoich byłych kolegów.

Gospodarze razili prostymi, wręcz szkolnymi błędami, szczególnie w obronie, która była dziurawa jak szwajcarski ser. Po 15 minutach meczu Industria prowadziła już 13:6, nie pozostawiając rywalom żadnych argumentów.

Obraz gry nie zmieniał się aż do przerwy. Kielczanie kontrolowali przebieg spotkania, utrzymując bezpieczną przewagę w granicach 7–11 bramek. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 22:13 na korzyść gości.

Po przerwie? Bez zmian Industria zapewniła sobie awans do finału

Druga połowa rozpoczęła się od trafienia gospodarzy — i na tym skończyły się ich pozytywy. W ciągu zaledwie dwóch minut zmarnowali trzy świetne okazje, czym ostatecznie pogrzebali resztki nadziei na odrobienie strat. Z każdą kolejną akcją stawało się jasne, że awans wymyka im się z rąk. Pozostała im jedynie zabawa w szczypiorniaka — w takim zakresie, na jaki pozwalali goście z Kielc. A ci nie byli zbyt gościnni.

Miłosz Wałach spisywał się dobrze między słupkami, choć w tego typu spotkaniach bramkarz rzadko bywa głównym bohaterem. Ostrovia momentami sprawiała wrażenie, jakby podążała za piłką we mgle — gubiąc ją nawet wtedy, gdy to oni prowadzili atak.

Industria, mimo zdecydowanego prowadzenia, miewała chwile rozprężenia. Chwila dekoncentracji mogła kosztować ich trzy bramki z rzędu, ale rywale dwukrotnie nie trafili do pustej bramki, a raz zatrzymał ich Wałach. Talant Dujszebajew nie krył irytacji i nie szczędził okrzyków pod adresem swoich zawodników, jednak wysoka przewaga — sięgająca nawet dziesięciu bramek — pozwalała mu zachować spokój.

Ostatecznie Industria Kielce wygrała rewanż 36:26 i przypieczętowała swój awans do finału Orlen Superligi, gdzie zmierzy się ze zwycięzcą rywalizacji Wisła Płock – Górnik Zabrze.

26:36 (13:22)

Rebud KPR Ostrovia Ostrów Wielkopolski: Zimny, Mestrić – Rybarczyk 1, Adamski 7, Urbaniak 1, Kamyszek 1, Klopsteg 1, Łyżwa, Marciniak 1, Misiejuk, Tomczak 2, Wojciechowski 3, Smolikau 2, Szpera, Gajek 6, Reznicky 1.

Industria Kielce: Wałach, Solnica – Olejniczak 2, Wiaderny 4, Kounkoud 1, Sićko 4, Karacić, Moryto, D. Dujszebajew 1, Surgiel 5, Kaddah 1, Gębala 3, Karalek 6, Rogulski 1, Monar 7, Nahi 1.

Fot. Patryk Ptak

Uważasz materiał za interesujący? Podziel się!

Opublikuj komentarz