Irlandia na talerzu. Część 2

Kontynuujemy wycieczkę po irlandzkiej kuchni. Dziś między innymi o irlandzkich śniadaniach i jedzeniu na English Market.

Lasagne – danie narodowe?

To nie pomyłka. Lazania z wołowiną to danie, które spotykałem chyba w każdej odwiedzonej irlandzkiej knajpie. Popularna jak u nas schabowy albo devolay. Musze przyznać, że bardzo smaczna, bo jak wspominałem w poprzednim felietonie, irlandzka wołowina jest pierwsza klasa. Niemniej popularność tego dania nadal mnie zaskakuje.

Zupa porowo – ziemniaczana to również często spotykane danie. I trzeba przyznać, że połączenie pora i ziemniaków sprawdza się tutaj idealnie. A jeśli jeszcze do zupy dostaniemy grillowany bekon, to już dla mnie pełnia szczęścia. Od powrotu z Irlandii, szczególnie w okresie jesienno – zimowym robię te zupę dość często. Doskonale syci i rozgrzewa.

Śniadania w Irlandii

Full Irish Breakfast to było coś, czego bardzo chciałem spróbować. Jestem osobiście fanem śniadań angielskich, więc ciekaw byłem, jak wypadną irlandzkie. Szczególnie, że w Polsce jeden bardzo istotny dodatek jest praktycznie nieznany i ciężko dostępny.

Chodzi mi tutaj o black pudding. Jest to wędlina z krwi (najczęściej wieprzowej lub wołowej), tłuszczu, płatków owsianych, cebuli i przypraw, podawana często jako część angielskiego śniadania. Jak widzicie mocno przypomina to naszą kaszankę, tylko u nas zamiast płatków używa się kaszy. Do irlandzkiego śniadania podaje się najczęściej dwa rodzaje – białą i czarną.

Jeśli chodzi o bekon, to tutaj nie podaje się klasycznego boczku, tylko rasher. Najpierw zacznijmy od tego, czym tak naprawdę jest rasher. Bacon rasher to cienki plaster boczku, zazwyczaj cięty z większego kawałka peklowanego boczku. Termin „rasher” jest powszechnie używany w Wielkiej Brytanii i Irlandii w odniesieniu do tych plasterków boczku. Irish bacon rashers występuje w dwóch głównych typach: back rashers i streaky rashers. Back rashers są wycinane z polędwicy, dzięki czemu są chudsze i bardziej mięsne, podczas gdy paski rashers są cięte z brzucha i mają więcej tłuszczu, przez co mają bardziej chrupiącą konsystencję po usmażeniu. Oba rodzaje są pyszne, ale back rashers są szczególnie cenione za ich wspaniały smak i konsystencję.

Oprócz tego w skład klasycznego Full Irish Breakfast wchodzą: fasolka w sosie pomidorowym, grillowane kiełbaski, sadzone jajko, grillowany pomidor i ziemniaki – frytki lub smażone, często w formie przypominającej placek ziemniaczany z tartych ziemniaków (hash brown), czasami także grillowane pieczarki.

Dość zaskakującym śniadaniem, ale na wskroś irlandzkim (ziemniaki!) było Jamsie’s Brekkie, czyli jaja w koszulkach z sosem holenderskim podane na smażonych ziemniakach, jedzone w Manna Cafe & Bistro w Killarney.

Oczywiście w knajpkach bez problemu weźmiecie coś znanego i z naszych kawiarni, jak jajka po benedyktyńsku czy pancakes.

Nie widziałem jednak u nas w Kielcach nigdzie bardzo charakterystycznego dla Irlandii wypieku śniadaniowego, a mianowicie scones. To „brytyjskie ciastko wywodzące się ze Szkocji, przygotowywane z mąki, masła, mleka i proszku do pieczenia, niekiedy z dodatkiem suszonych owoców. Są zazwyczaj lekko lub niesłodzone, przyrządza się je także na słono. Wykorzystuje się makę pszenną, jęczmienną bądź płatki owsiane.” (Wikipedia). W kawiarni Danny’s Mac Café w Lahinch podane były ze słodkim sosem, ale dostaniecie je również z masłem lub dżemami. Bardzo fajna opcja, jeśli nie szukacie obfitego śniadania, tylko czegoś do porannej kawy.

Full Irish Breakfast bardzo mi posmakował, nie tylko zresztą mnie, ale wszystkim uczestnikom wyjazdu i robiliśmy go również na kwaterze.

English Market w Cork.

Ależ ja kocham takie miejsca! Pod jednym dachem można nie tylko zrobić zakupy, ale i zjeść. I to dobrze zjeść. Byłem w takich miejscach w USA, nie mogłem nie być w Irlandii. Dlatego raniutko wsiedliśmy w samochód i pomknęliśmy do Cork, żeby śniadanie zjeść na English Market.

Jak wspomniałem, można (a nawet trzeba) zrobić tutaj zakupy. Jeśli ktoś szuka ogromnego wyboru świeżych ryb, owoców morza, warzyw, pikli…. generalnie dobrej jakości składników do dań chyba dowolnej kuchni, to tutaj je znajdzie.

Nie ukrywam, że jeszcze przed przyjazdem miałem swojego faworyta wśród wystawców. Bardzo bowiem chciałem spróbować kiełbasek od O’Flynns Gourmet Sausages Company, założonego w 1920 roku. Widziałem zdjęcia ich kiełbasek w necie, a kiedy wyczytałem, że wystawiają się na English Markecie, wiedziałem, że właśnie tam skieruję swoje pierwsze kroki.

Najlepsze jest to, że na miejscu robią hot dogi! Wystarczy wybrać swoją ulubioną kiełbaskę, dodatki i po chwili trzymać w rękach pachnącego obłędnie hot doga. Można też zjeść kurczaki, ale jakoś nas nie zanęciły. Hot dogi natomiast doskonałe. Tylko dobra bułka, świetne kiełbaski, sosy i minimalna ilość wybranych dodatków. Zajadałem z ogromną przyjemnością. 

Moją uwagę przyciągnęło również stoisko z kanapkami. Ale z jakimi kanapkami! Różne wielkości, różne rodzaje pieczywa, na zimno, na ciepło, z sałatką lub bez…

Nie mogliśmy się oprzeć i po chwili zajadaliśmy się pysznymi bagietkami. Ja wybrałem oczywiście z irlandzką wołowiną. Sztos!

Połaziliśmy, kupiliśmy co nieco, popatrzyliśmy na stoiska, by ostatecznie zasiąść chwilkę na ciastach i kawie. Ciasta wybraliśmy klasyczne – cytrynowe, marchewkowe i sernik.

Podsumowując: Irlandia to piękny kraj, w którym można zjeść pyszne dania. Jeśli będziecie mieli okazję, szczególnie namawiam Was do spróbowania wołowiny, a także wszelakich serów i przetworów mlecznych. Sam jestem psycdofanem irlandzkiego masła solonego, bez którego nie wyobrażam sobie jedzenia pieczywa. Jeśli lubicie steki i burgery to w Irlandii będziecie w raju.

Dzięki, że dodaliście aż tutaj. Tradycyjnie zachęcam Was do napisania w komentarzach swoich wrażeń. Jestem ciekaw Waszych doświadczeń z kuchnią irlandzką.

Uważasz materiał za interesujący? Podziel się!

Opublikuj komentarz