Korona pozbawiła Raków mistrzostwa? Żółto-Czerwoni remisują na Exbud Arenie
Co łączy Bazyleę i Kielce? 17 maja, niemal równocześnie, w obu miastach odbyły się ważne wydarzenia — finał Eurowizji w Szwajcarii i mecz Korony Kielce z Rakowem Częstochowa, mogący przesądzić o mistrzostwie Polski. Spotkanie miało też wymiar symboliczny: kibice pożegnali legendę Żółto-Czerwonych, Piotra Malarczyka, który oficjalnie zakończył piłkarską karierę. Mecz, pełen emocji zakończył się remisem 1:1 (1:0).
,,Malar” Dziękujemy za wszystko!
Tuż przed rozpoczęciem spotkania obfity deszcz zrosił murawę Exbud Areny, co mogło wpłynąć na przebieg meczu. Raków Częstochowa, znany ze swojego charakterystycznego stylu gry, od pierwszych minut dał jasno do zrozumienia, że nie zamierza odpuszczać i przyjechał do Kielc po zwycięstwo.
Dwa lata wcześniej, na tym samym stadionie, częstochowianie musieli przełknąć gorzką porażkę po rzucie karnym wykorzystanym przez Jakuba Łukowskiego. Korona wygrała wówczas 1:0. Historia lubi się powtarzać?
Już w 4. minucie doszło do niecodziennej zmiany – nie z powodu kontuzji, lecz z uwagi na symboliczne pożegnanie Piotra Malarczyka. Wychowanek Korony po raz ostatni pojawił się na murawie w barwach Żółto-Czerwonych, kończąc tym samym swoją piłkarską karierę. Zastąpił go powracający po kontuzji Kostantinos Soteriou.
Pierwsza groźna sytuacja miała miejsce w 10. minucie, kiedy Mariusz Fornalczyk przeprowadził dynamiczny rajd, zakończony próbą podania do Shikavki. Niestety, piłka nie dotarła do adresata. Chwilę później Wiktor Długosz postanowił wziąć sprawy w swoje ręce – przebiegł z piłką w pole karne i oddał lekki, wręcz anemiczny strzał, który zaskoczył Kacpra Trelowskiego. Korona objęła prowadzenie.
Raków od razu ruszył do odrabiania strat, świadomy, że tytuł może znów wymknąć się właśnie w Kielcach. Tym razem jednak nie zamierzali wracać do domu z bez nadzei.
Korona nie pozostawała dłużna i starała się odpowiadać szybkimi akcjami, które najczęściej kończyły się tuż przed polem karnym. Raków, mimo wielu podań i prób ofensywnych, nie potrafił zagrozić bramce Rafała Mamli. Strzały częściej trafiały w kielecką defensywę lub mijały bramkę – a ta, przypomnijmy, do najmniejszych nie należy.
W 22. minucie kibice Korony zaprezentowali potężną oprawę – gęsty dym z rac i pochodni całkowicie zasłonił boisko. Kiedy „sztuczna mgła” opadła, obraz gry nie uległ zmianie. Raków kontynuował ataki, ale bez większego efektu. Mamla miał tego dnia niewiele pracy.
Końcówka pierwszej połowy przyniosła więcej napięcia niż jakości. W doliczonym czasie Wiktor Długosz ponownie spróbował szczęścia, lecz tym razem jego uderzenie powędrowało wysoko – prosto w trybuny. Chwilę później Raków odpowiedział ciekawym rozegraniem rzutu wolnego, lecz strzał Jesúsa Díaza… pozostawił wiele do życzenia.
Po przerwie – emocje, kontrowersje i gol „z jedenastki”
Zaledwie kilkadziesiąt sekund po wznowieniu gry, w 46. minucie, Korona mogła ponownie objąć prowadzenie. Wiktor Długosz popisał się dobrym podaniem do Dawida Błanika, jednak ten przestrzelił, marnując znakomitą okazję.
Raków nie zamierzał odpuszczać, choć momentami ich gra wyglądała dość chaotycznie, wręcz nieporadnie – jakby „kopali się po czołach”. Obrona gospodarzy prezentowała się solidnie, a linia defensywna sprawiała wrażenie niemal nie do sforsowania.
W 53. minucie doszło do kontrowersyjnej sytuacji w polu karnym. Adriano Amorim padł jak rażony piorunem, co wywołało natychmiastową reakcję ławki Rakowa. Sędzia skorzystał z systemu VAR i po obejrzeniu powtórki wskazał na jedenasty metr. Do piłki podszedł Jonatan Brunes – bratanek samego Erlinga Haalanda – i pewnym strzałem w prawy dolny róg bramki doprowadził do wyrównania.
Raków ruszył do zdecydowanego ataku, stosując wysoki pressing i zmuszając Koronę do cofnięcia się głęboko na własną połowę. Spotkanie coraz wyraźniej przebiegało pod dyktando gości, którzy walczyli o pełną pulę i wciąż mieli nadzieję na walkę o mistrzostwo.
Korona jednak nie powiedziała ostatniego słowa. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłkę do światła bramki skierował Pau Resta, jednak golkiper złapał ją z łatwością. Kielczanie wykorzystali chwilę nieuwagi defensywy Rakowa i ponownie wyszli na prowadzenie.
Goście z Częstochowy nie ustawali w atakach, dążąc za wszelką cenę do zdobycia drugiego gola. Im bliżej było końca spotkania, tym bardziej desperacko starali się sforsować szczelną obronę Korony. Jednak tego wieczoru piłkarscy bogowie nie sprzyjali „Medalikom”.
Gorąca końcówka i mistrzostwo, które wymknęło się Rakowowi?
Na kwadrans przed końcem meczu stadion po raz kolejny eksplodował emocjami. Marcel Pięczek padł w polu karnym Rakowa po starciu z Brunesem, a chwilę później, po szybkiej akcji, na murawie znalazł się Mariusz Fornalczyk. Trybuny zawrzały, a kibice nie szczędzili gwizdów, jednak sędzia pozostał niewzruszony i nie dopatrzył się przewinień.
Napięcie rosło z każdą minutą. Raków musiał wygrać, jeśli wciąż marzył o mistrzostwie Polski. Korona z kolei robiła wszystko, by te nadzieje pogrzebać i sprawić, że nastroje pod Jasną Górą będą dalekie od triumfalnych.
Końcówka meczu – jak to często bywa w naszej ekstraklasie – przerodziła się w pełną chaosu grę, gdzie długie piłki posyłane były „na aferę”, licząc, że może któraś trafi do siatki. Futbolówka wędrowała od jednej strony boiska do drugiej, częściej mijając wszystkich niż znajdując adresata.
Ostatecznie mecz zakończył się remisem 1:1. Dla Korony to cenny punkt i powód do dumy, dla Rakowa – być może stracona szansa na tytuł. Czy kielczanie pozbawili „Medalików” mistrzostwa? Czas pokaże, ale jedno jest pewne: 17 maja Exbud Arena była areną wielkich emocji, symbolicznych pożegnań i piłkarskich emocji.
Korona Kielce – Raków Częstochowa 1:1 (1:0)
Bramka: 1:0 Wiktor Długosz 12, 1:1 Jonatan Braut Brunes 58 z karnego.
Korona: Mamla – Trojak, Malarczyk (4. Sotiriou), Resta – Długosz (66. Zwoźny), Kamiński, Strzeboński (66. Godinho), Pięczek – Błanik, Shikavka65. Bąk), Fornalczyk (77. Chojecki).
Raków: Trelowski – Tudor, Arsenić, Svarnas, Otieno (63. Silva) – Berggren, Koczerhin (80. Barath), Amorim (74. Plavsić), Diaz (74. Lopez) – Makuch (63. Rocha), Brunes.
Uważasz materiał za interesujący? Podziel się!
Opublikuj komentarz