Niemieckie przysmaki. Część 2

Zakochałem się w monachijskim street foodzie. A szczególnie w bułce z leberkasen. Niby takie proste, a takie pyszne! (a może właśnie dlatego pyszne, że proste?) Bułkę z ta wędliną będącą dla mnie skrzyżowaniem mortadeli i pasztetu można tu zjeść niemal na każdym rogu. W kawiarni lub piekarni, w fast foodzie lub na stacji benzynowej. Na zimno lub ciepło. Z musztardą albo keczupem. W zawsze chrupiącej bułeczce (lub preclu).

Leberkasen – takie proste, a takie pyszne!

Viktualienmarkt – bazar połączony z food courtem.

Oczywistym więc było, że spróbowałem jej także na Viktualienmarkt. obeszliśmy kilkanaście stoisk, by w końcu wybrać Vincenzmurr. Przed wojną w Polsce wiele sklepów rzeźniczych miało zwyczaj udostępniania swoim klientom miejsca na spożycie na miejscu wybranych produktów zakupionych w sklepie, np. kiełbas lub serdelków. I tak właśnie działa Vincenzmurr. Można tu zrobić mięsne zakupy, ale także na miejscu zjeść. Dla mnie bomba!

Oszalałem. Chciałem tam zostać, ale współtowarzysze przekonali mnie, że przecież jeszcze golonki przed nami… Z bólem serca wychodziłem. Bo bułki z leberkasen, wurstem, boczkiem i mielonym były obłędne. A sałatka z ziemnkaów i sauerkraut do tego? Mój Boże…

Jeśli będziecie w Monachium, to wizyta na Viktualienmarkt obowiązkowa! Ja na pewno przy kolejnej okazji spędzę tam cały dzień. A teraz, proszę wycieczki, idziemy dalej.

Precel w sieciówce.

Rischart to niemiecka sieciówka. Trochę przypomina mi nasze piekarnio-kawiarnie, chociażby takie jak Pod Telegrafem. Można podejść i wziąć coś do jedzenia na wynos, ale można także zamówić i zjeść przy stoliku.

My skorzystaliśmy z tej drugiej opcji. Kawy, herbaty i ciasta. Ale również świetny słony precel ze szczypiorkiem i serkiem. Baaardzo mi smakował.

To tyle na dziś. Dajcie znać w komentarzach, czy kuchnia Niemiec do Was przemawia, czy wręcz przeciwnie?

Uważasz materiał za interesujący? Podziel się!

Opublikuj komentarz