Pamięć Zostaje | Hajpowisko #19

Minęło 81 lat.
Od zrywu, który na zawsze zostanie w pamięci miasta. W sercu kraju. W oczach tych, którzy wtedy mieli odwagę stanąć twarzą w twarz z absurdem historii. I z bronią w ręku przeciwko logice wojny.
Dziś wiemy: Powstanie Warszawskie to temat trudny. Niejednoznaczny. Tragiczny. Ale właśnie dlatego tak bardzo ludzki.

Nie zamierzam rozważać, czy warto było. Bo to pytanie zadają ci, którzy nie widzieli swoich bliskich martwych na ulicy.
Wtedy nie kalkulowano. Wtedy się walczyło.
Zresztą – niektórzy do dziś to robią. Tylko na Facebooku. Z telefonem w ręku i flagą w tle.

Prawda jest taka, że polska historia to nie laurka ze złotym orłem.
To krew, błoto, rany i naprawdę dużo pogrzebów. To kraj zbudowany na trumnach i opowieściach przekazywanych szeptem.
Czasem przez zaciśnięte zęby, czasem przez łzy, ale nigdy przez kłamstwo.
Przynajmniej kiedyś.

Bo dziś… dziś pamięć służy jako narzędzie. Do przepychanek politycznych.
Do selfie na cmentarzu. Do kampanii. Do punktów w sondażach.
Flaga na garniturze. Łza w oku. I jeszcze do tego muzyka z tła, żeby się dobrze klikało.
A na końcu komunikat: Pamiętamy.

Nie, nie pamiętacie.
Używacie.

Polska historia to cierń – wbity głęboko w ciało, który kłuje tylko wtedy, gdy się go dotknie.
Ale politycy zrobili z tego ciernia szpadel.
I teraz tym szpadlem tłuką się nawzajem po łbach.
A my? My stoimy i bijemy brawo, bo nam się zdaje, że to patriotyzm.

Bo łatwo jest mówić o bohaterach, kiedy się nigdy nie musiało wybierać między wolnością a przeżyciem.
Łatwo rzucać cytatami z „Kamieni na Szaniec”, mając w kieszeni kartę do bankomatu i weekendowy plan.
Trudniej zrozumieć, że tamci ludzie naprawdę umierali.
Mieli 17 lat, lęk w oczach i marzenia, które skończyły się w gruzach.

Dziś ich imiona znajdują się na tablicach, nazwach szkół i pamiątkowych muralach.
Ale między pamięcią a wykorzystaniem jest cholernie cienka granica.
A my – jako społeczeństwo – dawno ją przekroczyliśmy.

W imię partyjnych filmików, marszów, orderów wręczanych przez ludzi, którzy nie byliby w stanie znieść jednej nocy w piwnicy bez Wi-Fi.
W imię darmowych wejściówek dla VIP-ów na rocznicowe uroczystości.
W imię tego, żeby dobrze wypaść w pasku informacyjnym.

To, co zostało po Powstaniu, to nie tylko ruiny.
To ostrzeżenie.

By nie dać się zmanipulować.
By nie wierzyć, że historia to tylko chluba i chwała.
Bo historia Polski to też zdrady, podziały, brudne interesy i przegrane wybory – nie tylko na froncie, ale też w sercach i głowach.

To nie znaczy, że mamy się wstydzić.
To znaczy, że mamy przestać udawać.
Bo od udawania jeszcze nikt niczego wielkiego nie zbudował – a wielu już zniszczyło.

Nie chodzi o to, żeby się biczować.
Chodzi o to, żeby nie robić z cierpienia kostiumu.
Żeby przestać klepać się po plecach, krzycząc „chwała bohaterom”, a zamiast tego zapytać: co zrobiliśmy z tą chwałą?

Bo jeśli została nam tylko fotka z flagą i hasztag w relacji, to może się okazać, że jedyne, co naprawdę pamiętamy – to to, jak dobrze wypadliśmy na zdjęciu.

Pamięć zostaje. Ale nie wszystko, co zostaje – służy do dumy.
Czasem służy do wstydu.
I właśnie wtedy najbardziej trzeba ją pielęgnować.
Nie żeby się pokazać. Tylko żeby zrozumieć.
I nie dać się ogłupić w kolejnej bitwie na znicze i banery.

Hajpowisko to cotygodniowy cykl felietonów ukazujący świat w krzywym zwierciadle. Piszemy o wszystkim i o niczym, bez tabu.

Uważasz materiał za interesujący? Podziel się!

Opublikuj komentarz