Polska pizza w stylu PRL. Subiektywny przegląd miejsc. Część 1
Pierwsza pizza w Polsce
Bar Mleczny Poranek w Słupsku. Czyli miejsce, gdzie 1 marca 1975 roku zaczęła się historia pizzy w Polsce. Lokal mieści się na ulicy Wojska Polskiego 2/13. Po wejściu po lewej stronie znajdziemy stoliki i klasyczny bar mleczny, po prawej niewielką wnękę z pierwszym w Polsce piecem do pizzy. I okienko do zamawiania.
Menu jest bardzo krótkie, raptem trzy pozycje i trzy sosy do wyboru. Dostaniemy tu klasykę, czyli pizzę z pieczarkami duszonymi z cebula i serem, a także pizzę z farszem z mielonej (!) kiełbasy oraz farszem z zmielonego boczku. Zjeść można przy malutkich stoliczkach obok okienka, na sali konsumpcyjnej Baru lub na ulicy. Albo, jak robi to mnóstwo słupczan, zabrać do domu.

Pizza pachnie drożdżami, świeżo wyjętym z pieca ciastem, soczystymi grzybami. Pierwszy kęs puchatego ciasta od razu przeniósł mnie w czasie. Dokładnie taki smak zapamiętałem z dzieciństwa, kiedy to na wczasach z rodzicami w pobliskich Rowach (jakiś 1983 lub 84 rok) raczyłem się taką pizzą codziennie, a jak udało się zmylić czujność starych to i dwa razy dziennie. Tego smaku i aromatu, a także wspomnień nie da się podrobić! To ikoniczny smak PRL-owskiej klasyki.
Koszalin, czyli pizza jarzynowa
Pizzeria Przy Ratuszu w Koszalinie, na ul. Księżnej Anastazji 1. „Uroczyste otwarcie Pizzerii odbyło się w sierpniu 1975 r. i zbiegło się z obchodami centralnych dożynek w Koszalinie. Jest to jedna z pierwszych pizzerii w Polsce. W pierwszych latach funkcjonowała jako jeden z lokali Koszalińskich Zakładów Gastronomicznych, a później Powszechnej Spółdzielni Spożywców Społem. W 1990r. przeszła w prywatne ręce i od tej pory funkcjonuje jako firma rodzinna.”
Aktualnie menu jest bardzo rozbudowane, jak przystało na pizzerię znajdziemy kilkanaście różnych wersji włoskiej pizzy, jednak to dwie podawane od początku „polskie pizze” jarzynowe nadal cieszą się niesłabnącym powodzeniem. Tak, dobrze czytacie. JARZYNOWE. W ten sposób Pizzeria poradziła sobie z brakiem składników mięsnych, a jednocześnie wymyśliła własną ścieżkę, odróżniającą ich od wszystkich innych miejsc podających wówczas te placki. Do wyboru mamy pizzę jarzynową z pieczarkami i pizzę jarzynową z kiełbasą. Tutaj jednak ciasto jest inne niż w Poranku. Troszkę mniej puchate, z chrupiącymi rantami, bardziej okrągłe w kształcie. I na każdym kładzie się tu farsz z warzyw. Odnaleźliśmy m.in. groszek i cebulę. Dopiero na tym farszu lądują składniki główne i ser. Sosy do wyboru, my wybraliśmy keczup, żeby było jak dawniej.

Zostańmy jeszcze chwilkę w Koszalinie i odwiedźmy otwarty w 1983 roku Bar Familijny na ul. Wańkowicza 80A. Podobnie jak słupski Poranek serwuje głównie niedrogie dania obiadowe kuchni polskiej. Ale w menu nadal figurują trzy polskie odmiany włoskiego klasyka – pizza z serem, pizza z pieczarkami i kapustą oraz pizza warzywna.
Z kapustą i grzybami. Pierogi? Nie! Pizza!
Wzięliśmy pizzę z pieczarkami i kapustą oraz pizzę warzywną (pizza z serem to stosunkowo nowa propozycja). Jako sos wybraliśmy keczup, który okazał się robionym na miejscu świetnym w smaku sosem pomidorowym. Do popicia lokalna Cytroneta, żeby ten flashback do lat 80 był pełny.
Pizza z pieczarkami i kapustą. Spodziewałem się czegoś podobnego jak serwowane w Ostrowcu Świętokrzyskim polskie pizze (opowiem o nich w dalszej części felietonu), czyli normalnie farsz z pieczarek, a na wierzch kapusta, a tu zaskoczenie. Pieczarki duszone są razem z kiszoną kapustą. Muszę przyznać, że takie połączenie, znane mi dotąd raczej z pierogów, bardzo mi posmakowało. Farsz warzywny również bardzo smaczny. Dobrze zbalansowane smaki, całość zdecydowanie się broni, szczególnie z autorskim sosem.

Gdynianka, czyli trójmiejski deep dish
„Gastrohistoria Trójmiasta”, „kultowa”, „smak mojego dzieciństwa”, „trójmiejski deep dish” – przeróżne słyszałem określenia na otwartą w 1986 roku Gdyniankę. Lokal znajduje się na ulicy Świętojańskiej 65, knajp, knajpek, kawiarenek jest wokół zatrzęsienie. Ale to do Gdynianki non stop wchodzili ludzie. Było kilka minut po 11:00 i kilka osób już stało w kolejce. Lokal jest bowiem malutki, 5 stolików. Ale mnóstwo osób bierze tutaj pizzę na wynos, zarówno gotową jak i przygotowaną do odpieczenia. Wybraliśmy Pieczarkową i Mieszaną z kiełbasą. Od razu powiem, że o ile przed wydaniem pani pyta czy chcemy sosy, to Wy się nawet nie zastanawiajcie, tylko bierzcie firmowy sos pomidorowy, bo jest genialny. A na blacie stoją jeszcze przyprawniki z tymiankiem i pieprzem ziołowym, z czego z radością skorzystałem.
Zacznę od tego, że ciasto w Gdyniance jest zupełnie inne niż dotąd jadłem. Brzegi są bardzo chrupkie, chociaż pod chrupiąca skórką mamy miękki, puszysty środek. Spód również jest dość sztywny, więc pizza nie wygina się podczas jedzenia. Nie, pizza nie jest twarda! Jest po prostu bardziej chrupiąca niż inne PRL-ki. Fajnie, że ciasto od razu pocięte jest na 6 kawałków, co bardzo ułatwia konsumpcję. Farsz doskonały! Idealnie uduszone, soczyste pieczarki, dobrze doprawione, mega ciągnący się ser i kapitalny sos. Kiełbasiana również super, tutaj dochodzi jeszcze wyrazistość kiełbasy. Do domu kupiliśmy jeszcze ostrą z pepperoni i papryczkami i również była kozacka.

Tu się jada od pokoleń, czyli Piccolo w Toruniu
Toruńskie Piccolo (ul. Prosta 20) powstało w 1990 roku. Tuż obok funkcjonuje również siostrzany lokal – restauracja Piccolo Grande. Dojechaliśmy na miejsce w porze obiadowej, ale mimo potwornego obłożenia lokalu udało się znaleźć wolne miejsce. Bo mimo iż w pobliżu znajdziemy kilkanaście (kilkadziesiąt?) różnych lokali gastronomicznych z bardzo szeroką ofertą (wiadomo, Starówka), to Piccolo nadal cieszy ogromnym powodzeniem wśród mieszkańców grodu Kopernika. Uwaga! Ceny na zdjęciu z marca 2023.

W menu znajdziemy do jedzenia… tylko pizzę z pieczarkami i barszczyk. JEDNĄ pizzę i barszczyk! Podobnie jak w Gdyniance pizzę można zjeść na miejscu ale i wziąć wersję do odpieczenia w domu. Barszczyk również. Odwiedzający Piccolo są w każdym możliwym wieku. Od małych dzieci, które przychodzą tu z rodzicami, poprzez młodzież szkolną, studentów po osoby w wieku mocno średnim i starsze. Wszyscy grzecznie czekają na swoją kolej, a panie za ladą dwoją się i troją, żonglując blachami z pizzą, które pieką się w piecu na trzech poziomach równocześnie.
Pierwszy kęs pizzy, pierwszy łyk barszczu i już wiem, skąd taka szalona popularność tego miejsca. Cudownie puchate drożdżowe ciasto, doskonale doprawione pieczarki, ciągnący się jak lekcje w piątek ser, a wszystko to popijane idealnie zbalansowanym barszczem. Rany boskie, ależ to było dobre! Dla tej pizzy i tego barszczu mógłbym w Toruniu zamieszkać na stałe! Na pewno była to jedna z najlepszych polskich pizz, jakie w życiu zjadłem. I na pewno będę tu wracał przy każdej możliwej okazji.

Stuffed pizza po przemysku, czyli pizza z patentem
Pizzeria Galicyjska w Przemyślu jest wyjątkowa z kilku powodów. Po pierwsze działa nieprzerwanie od 1978 roku, co sprawia że należy do najstarszych przybytków serwujących drożdżowy placek w Polsce. Po drugie – patent nr 252675 chroni ich znak towarowy. Po trzecie wreszcie, ta pizza jest zupełnie inna niż te, które dotąd opisywałem. Jest bowiem… nadziewana!
Do wyboru mamy trzy różne farsze – klasyczny pieczarkowy, kiełbasiany i… z kaszy gryczanej! Farszu nie kładzie się tutaj na wierzchu placka, a pakuje się go do środka. Chociaż z wierzchu pizza wygląda raczej normalnie, to dopiero po wgryzieniu się w puchate ciasto widzimy różnicę. Jeśli chodzi o smak, to farsz z kaszy był najłagodniejszy, osobiście nieco bym go podostrzył solą i pieprzem. Kiełbasiany – bez uwag, mortadela kapitalnie grała z pomidorami. Pieczarkowy – pyszny i soczysty. A do pizzy weźcie sobie kubek czerwonego barszczu. Jest równie dobry jak pizza.

Krabinka? A co to?
Niemal vis-a-vis Galicyjskiej znajduje się lokal o nazwie DawajTu. Serwuje głównie ogromne burgery, a właściwie kanapki, bo co prawda bułka jest burgerowa, ale wsad to nie wołowy kotlet, tylko szarpane mięso. Moją uwagę przykuło jednak zdjęcie, na którym widniała okrąglutka… krabinka. Krabinka to nic innego, jak odmiana „polskiej pizzy”, a może nawet pizzerinki, bo wielkością przypomina właśnie tę ostatnią. Do wyboru mamy trzy farsze – kiełbasiany, pieczarkowy lub 3 sery. Okazało się, że mogę sobie pomieszać, z czego oczywiście skorzystałem. Kapitalne, puchate ciasto, doskonale doprawiony farsz (pomieszałem pieczarki i kiełbasę) oraz gorący, ciągnący się ser.

Chyba wystarczy na dziś. Ale ciąg dalszy nastąpi. A może macie takie fajne miejsca do polecenia? Z duszą, z historią, z dobrym jedzeniem? Może szczególnie dla Was ważne, wiążące się z jakimś konkretnym wspomnieniem? Podzielcie się w komentarzach, chętnie odwiedzę takie miejsce.
Uważasz materiał za interesujący? Podziel się!
Opublikuj komentarz