Protest w Gdańsku, Wiktor Długosz Show. Korona przegrywa z Lechią
Radomiak, Jagiellonia, a teraz Lechia – Korona po raz kolejny rozgrywała mecz w niedzielę o godzinie 12:15, czyli w porze, gdy większość Polaków zasiada do wspólnego obiadu. Spotkanie, które kieleckie media zwykły nazywać „meczem do kotleta”, tym razem dostarczyło kibicom sporej dawki emocji. Choć kielczanie do przerwy przegrywali 0:2, to w drugiej połowie pokazali charakter. Dzięki dwóm trafieniom Wiktora Długosza udało im się odrobić straty, jednak w 90. minucie gospodarze ponownie pokonali Rafała Mamlę, ustalając wynik meczu na 3:2 i odbierając Koronie cenny punkt w ostatnich sekundach spotkania.
Protest zawodników Lechii. Korona Kielce wyszła sama na murawę
W kadrze Korony doszło do kilku zmian wymuszonych kontuzjami. Do wyjściowego składu wrócił długo wyczekiwany przez kibiców Marcel Pięczek, który zastąpił Konstantinosa Soteriou. Z kolei sprowadzony latem Wojciech Kamiński zajął miejsce kontuzjowanego Martina Remacle’a.
Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem doszło do niecodziennej sytuacji. Piłkarze Korony wyszli na murawę zgodnie z planem, jednak musieli dość długo czekać na swoich rywali. Gospodarze – zawodnicy Lechii – opóźnili wyjście z szatni, wyrażając w ten sposób protest wobec sytuacji organizacyjnej klubu. Żółto-Czerwoni doczekali się przeciwników dopiero po trzech minutach, a niedzielne widowisko rozpoczęło się z wyraźnym opóźnieniem.
Dominacja Żółto-Czerwonych zakończona… golem Lechii
Korona Kielce zdecydowanie lepiej rozpoczęła to spotkanie. Od pierwszego gwizdka piłkarze Jacka Zielińskiego chcieli pokazać, że są faworytem meczu i że trzy punkty powinny powędrować na południe kraju. Już w pierwszych pięciu minutach kielczanie stworzyli trzy dogodne sytuacje, ale ich największym przeciwnikiem okazała się… własna skuteczność. Lechia natomiast miała spore problemy z organizacją gry w obronie, co zmuszało bramkarza Szymona Weiraucha do pełnej koncentracji od pierwszych akcji.
W 13. minucie nastąpił zwrot akcji – Maksym Khlan padł w polu karnym po starciu z Miłoszem Trojakiem. Arbiter Łukasz Kuźma początkowo nie dopatrzył się faulu, jednak po interwencji VAR sam podszedł do monitora i ostatecznie wskazał na jedenasty metr. Do piłki podszedł Bogdan Viunnyk i pewnym strzałem pokonał Rafała Mamlę, wyprowadzając Lechię na prowadzenie.
Choć gol mógł podciąć skrzydła Koronie, ta nie odpuściła. Kielczanie znów przejęli inicjatywę i narzucili swój styl gry. Niestety – mimo kilku celnych strzałów – wynik nie ulegał zmianie. Spotkań nie wygrywa się za dobre wrażenie, a za gole – tych wciąż brakowało. Lechia, mimo że głęboko cofnięta, wyglądała na zespół świadomy swojej sytuacji i wyczekujący okazji, by podwyższyć wynik.
W 27. minucie Białoruski napastnik Korony oddał co prawda celny strzał, ale trafił prosto w ręce bramkarza. W kolejnych minutach tempo meczu wyraźnie spadło, a kibice – szczególnie ci przed telewizorami – mogli coraz częściej zerkać w stronę obiadu niż boiska.
Na pięć minut przed końcem pierwszej połowy Dawid Błanik został sfaulowany tuż przy linii pola karnego. Sędzia odgwizdał rzut wolny z dogodnej pozycji, a sam poszkodowany podszedł do wykonania stałego fragmentu gry. Piłka jednak trafiła w mur. Patrząc na przebieg pierwszej połowy – była to najlepsza okazja Korony, by doprowadzić do remisu. Jeszcze przed przerwą z powodu urazu boisko opuścił Konrad Matuszewski. W jego miejsce wszedł Konrad Ciszek, dla którego był to debiut w Ekstraklasie.
W samej końcówce spotkania Rafał Mamla popełnił fatalny, wręcz dziecinny błąd, oddając piłkę prosto pod nogi Meny. Zawodnik Lechii szybko odegrał futbolówkę do kolegi z drużyny, który oddał groźny strzał na bramkę – Mamla zrehabilitował się częściowo, parując piłkę na rzut rożny. Niestety dla Korony, stały fragment gry okazał się kluczowy. Po dośrodkowaniu z narożnika Bujar Pllana wykorzystał chaos w polu karnym i lukę w obronie, z łatwością podwyższając prowadzenie gospodarzy.
Wiktor Długosz Show. Bramka stracona w końcówce
Po zmianie stron można było odnieść wrażenie, że Korona wróciła na murawę z nową energią — i rzeczywiście, już w 50. minucie potwierdziła to w efektowny sposób. Wiktor Długosz kapitalnie przymierzył z rzutu wolnego z około 25 metrów i zdobył bramkę kontaktową, która była jego pierwszym trafieniem w tym sezonie. Wychowanek Korony zaliczył wyjątkowe uderzenie, po którym bramkarz Lechii musiał wyciągać piłkę z siatki.
Chwilę później Dominik Piła został sfaulowany w pobliżu pola karnego, jednak tym razem nie przyniosło to żadnych konsekwencji dla gospodarzy. Lechia po stracie gola zmieniła swoje nastawienie – to ona próbowała przejąć inicjatywę i kontrolę nad spotkaniem. W 58. minucie kibice Korony na moment wstrzymali oddech, gdy Nono leżał na murawie. Gdy gra została wznowiona, Długosz ponownie znalazł lukę w obronie rywala i po raz drugi pokonał bramkarza Lechii, doprowadzając do wyrównania. Co warte podkreślenia, były to jego pierwsze trafienia od czterech lat.
Te kilka minut odmieniło obraz meczu. Zespół z Kielc udowodnił, że potrafi odrobić straty, a po wyrównaniu gra nabrała tempa. Oszołomiona Lechia i napędzana Korona stworzyły widowisko godne najwyższego poziomu. Wreszcie błyszczał też Mariusz Fornalczyk, który swoimi dynamicznymi rajdami przypomniał o swoim potencjale.
Ostatni kwadrans przyniósł sporo emocji — to właśnie wtedy obie drużyny najczęściej zdobywają i tracą gole. Tym razem również nie brakowało okazji. W 81. minucie Tsarenko uderzał z ostrego kąta, lecz na szczęście jego celownik nie był idealnie ustawiony. W końcówce to Lechia częściej gościła na połowie Korony, wyraźnie dążąc do zwycięstwa. Jednak mimo prób żadna ze stron nie zdołała przechylić szali na swoją korzyść.
W 88. minucie Daniel Bąk nie zdecydował się na strzał, co zakończyło się stratą piłki i natychmiastowym kontratakiem Lechii. Ten okazał się zabójczy dla Korony – gospodarze wykorzystali zamieszanie i w 90. minucie Kacper Sezonienko pokonał Rafała Mamlę, zapewniając swojej drużynie komplet punktów.
Lechia Gdańsk – Korona Kielce 3:2 (2:0)
Bramka: 1:0 Bohdan Wjunnyk 18 z karnego, 2:0 Bujar Pllana 45+4 Kacper Sezonienko 90′, 2:1 Wiktor Długosz 51, 2:2 Wiktor Długosz 60.
Korona: Mamla – Trojak, Resta, Pięczek – Długosz (84. Godinho), Kamiński (46. Strzeboński), Nono, Matuszewski (45. Ciszek) – Błanik, Shikavka (74. Bąk), Fornalczyk (74. Zwoźny).
Lechia: Weirauch – Piła, Pllana, Olsson, Kałahur – Mena, Kapić, Żelizko, Chłań – Głogowski, Wjunnyk (77. Carenko).
Fot. Karol Brzoza













Uważasz materiał za interesujący? Podziel się!
Opublikuj komentarz