To oni zdecydują o losie Tuska
Czarzasty, Kosiniak-Kamysz i Hołownia – to właśnie oni zdecydują o losie Tuska. Chwilowe zastanowienie nad przyszłością rządu to polityczny spektakl. Koalicjanci raczej bez większych wątpliwości dadzą wotum zaufania. Pozostaje jednak pytanie, czy ktoś się wyłamie?
W październiku miną 2 lata od wyborów parlamentarnych. Choć kadencja jeszcze nie jest na półmetku, w rządzie dochodzi do znaczących tarć. Nic nie niszczy jedności w obozie rządzącym, jak przegrane wybory. Wszyscy zadają sobie pytanie, dlaczego tak się stało. Jednak tutaj sytuacja jest trochę inna. Koalicjanci nie wystawili wspólnego kandydata. Rafał Trzaskowski otrzymał poparcie dopiero w drugiej turze, choć to też nie pomogło w wygranej. Teoretycznie taka atmosfera sprzyja rozłamom. Można łatwo znaleźć kozła ofiarnego i pójść w swoją stronę. Jednak w Polsce 2025 nie jest to taka łatwa sprawa.

15 października 2023 roku poznaliśmy wyniki wyborów parlamentarnych. Najwyższy wynik osiągnęło Prawo i Sprawiedliwość, ale za mały, aby utworzyć rząd. Wtedy to została utworzona egzotyczna koalicja: Platformy Obywatelskiej (oraz jej satelitów), Trzeciej Drogi (PSL i Polska 2050) oraz Nowej Lewicy. Sumarycznie dawało to większość i polityczne zwycięstwo nad PiSem. Od początku było wiadomo, że nie będą to najłatwiejsze rządy w historii Polski.
Koalicjanci dosyć energicznie wzięli się za rozliczanie poprzedniego rządu. W grę weszły aresztowania, sądy czy ucieczki polityków PiS na Węgry w cieniu odpowiedzialności prawnej. Bez skrupułów rozprawiono się z propagandową TVP. Jej byli pracownicy szybko znaleźli pracę w nowym medium prawicowym – w Telewizji Republika, która szybko przejęła rolę swojej poprzedniczki. Nienawiść pomiędzy dwoma ,,plemionami” Polaków, wcale nie przestała narastać, podobnie jak chęć zemsty Jarosława Kaczyńskiego.
Rozłam, choć teoretycznie łatwy, nie jest obecnie możliwy. Obóz rządzący zrobił razem zbyt wiele, aby oddać władzę w ręce PiSu oraz, być może jego sojusznika w przyszłości, Konfederacji. Zarówno Tusk, Czarzasty, Hołownia i Kosiniak-Kamysz, mają za dużo ,,krwi pisowskiej” na rękach. Jarosław Kaczyński pamięta każdą obelgę, aresztowanie, przesłuchanie czy upokorzenie, którego doznała jego ukochana partia z rąk ,,zdrajców narodu”.
Dlatego, w koalicji 15 października może się kotłować, ale do rozpadu nie powinno dojść. Za dużo mają do stracenia. Nie oznacza to, że w jakimś skrajnym przypadku nie dojdzie do upadku rządu, w polityce zawsze takie ryzyko istnieje. Z drugiej strony, biorąc pod uwagę wynik wyborów prezydenckich, Trzecia Droga i Nowa Lewica, do Sejmu raczej by nie weszły. Dla nich ogłoszenie nowych wyborów, w tym momencie to kompletna klęska. Tymczasem dla Donalda Tuska byłoby to ponowne przejście do opozycji, a władzę przejąłby PiS. Teoretycznie to ,,przystawki” Koalicji Obywatelskiej mają się czego obawiać, ale nie musi to być koniecznie prawda.
Nowy rząd Zjednoczonej Prawicy zacząłby się mścić przede wszystkim na KO, ponieważ to jej członkowie zasiadają w najważniejszych resortach, w tym w Ministerstwie Sprawiedliwości, które jest głównym orężem walki z PiS. TD i NL mogłyby liczyć na rodzaj politycznej amnestii, gdyby nawet teraz wyłamały się w głosowaniu nad wotum zaufania. Dla samego Szymona Hołowni to szansa do pokazania resztek politycznej siły oraz klasyczna próba nacisku na obecnego premiera.
Każda ze stron zdaje sobie sprawę, że dużo straci na politycznym rozwodzie. Dlatego wszystkie oznaki ,,zastanowienia” są jedynie dobrą miną do złej gry. Warunki, które obecnie panują w koalicji, z pewnością ulegną zmianie. Doniesienia o rzekomej roszadzie na stanowisku premiera są mało prawdopodobne. Donald Tusk raczej zostanie na stanowisku. Wiele wskazuje na to, że dojdzie do roszad w najważniejszych resortach. Nie bez powodu Roman Giertych wstąpił do KO. Prawdopodobnie jeden ze ,,stołków” jest grzany właśnie dla niego (może MS?).
Pozostaje pytanie, co stanie się z Szymonem Hołownią. Według obecnego porozumienia, w październiku, Marszałkiem zostałby Włodzimierz Czarzasty. Od dłuższego czasu mówi się, że były showman zostanie wicepremierem, a także otrzyma mniej znaczące ministerstwo. Znaczeniu ulegnie rola Lewicy, która jest główną osią ,,aferową” obecnej koalicji. Osłabieniu uległa jej siła polityczna oraz personalna. Mimo wszystko pozostaje ,,złem koniecznym”, które zapewni większość w Sejmie.
Tutaj dochodzi rola nowego prezydenta. Z jednej strony status quo został zachowany, bo i tak będzie z innej opcji, więc pozostaje wymówka w przypadku ewentualnych porażek rządu. Ale z drugiej strony Karol Nawrocki może być mocniejszym przeciwnikiem niż Andrzej Duda, któremu raczej się już nie chciało bawić w wielką politykę pod koniec kadencji. Nowa głowa państwa już doznała wielu przykrości ze strony obozu rządzącego. Nawrocki może być z tego powodu zmotywowany do osobistej zemsty.
Wszystko znaki na niebie i ziemi zapowiadają, że najbliższe miesiące będą bardzo intensywne i emocjonujące w polskiej polityce. Co się wydarzy? Jak mawiał klasyk: czas pokaże.
Uważasz materiał za interesujący? Podziel się!
Opublikuj komentarz