Zdrowie Gospodarza! | Hajpowisko #23
Alkohol. Ile ludzi — tyle opinii. Potężny „wynalazek”. Jeszcze potężniejszy łamacz serc, życiorysów, rodzin. Kości też. Czego on nie złamał? Kiedyś wyznacznik „dobrej zabawy”, bilet do dorosłości, złoty klucz do „prestiżu”. Pewnie dobrze wspominałby go Al Capone — dorobił się na cudzym głodzie, kiedy prohibicja była walutą.
Dziś „prohibicja” wraca nam w innym wydaniu: nocne zakazy sprzedaży w sklepach, cisza pod blokiem, radiowozy mają mniej roboty. I spoko, niech będzie ciszej. Tylko nie mylmy dostępu z głodem. Kto chce — kupi na zapas, zajdzie do baru, zamówi pod bramę. Z alkoholem nie chodzi o to, czy drzwi są otwarte. Chodzi o to, co w nas pragnie wejść.
Nie piszę tego z ambony. Piszę z klatki o 2:13, gdzie ktoś znów łomocze w domofon: „otwórz, bo zamarznę”, a piętro wyżej typ leży w pozycji „jakakolwiek” i bełkocze, że „da radę”. Piszę z windy, którą pachnie płynem do podłóg, tanim winem i przegraną. Z ławki pod Żabką, gdzie dwie butelki robią za argumenty, a trzecia za opatrunek. Z altany śmietnikowej, w której szkło świeci jak konstelacja przechrzczonych postanowień. Z placu zabaw w niedzielę rano, gdzie dorosły gapi się w karuzelę, jakby miała mu powiedzieć, gdzie wczoraj skręcił w złą ulicę. Z podjazdu SOR-u, gdzie radiowóz wypuszcza kogoś w zakrwawionej koszulce, a on mówi do pielęgniarki „to nic takiego”. Spod monopolowego, gdzie dziewczyna płacze do głośnika „gdzie jesteś”, a odpowiedź brzmi śmiechem. I z bramy cmentarza po sobotniej nocy, gdzie nawet wieńce pachną gorzelnią, bo „trzeba uczcić”. Uczcić co? To, że alkohol zagrał mecz do zera, a my mu jeszcze klaszczemy pod blokiem.
Najgorszy nie jest huk — tylko szept. Długie, ciche lata: „on tak ma, jak wypije”, „jej się czasem zdarza”, „święta będą spokojne, jak nie będzie wódki na stole”. Potem i tak ktoś ją przynosi w termosie, bo „to tylko herbatka”. Alkohol jest mistrzem kamuflażu: setka w kieszeni, wino w filiżance, piwo „na spacer”. A kiedy brakuje hamulców, dorabiamy teorię: „klin”, „odwaga”, „dla rozluźnienia”. Prawda jest mniej instagramowa — to tania ulga, która wraca z procentem. Najpierw na etykiecie, potem w rachunku za życie.
„To tylko drink.” Jasne. To tylko drzwi, przez które wchodzą rzeczy, których nie zapraszasz: kłótnia, która zmienia się w ręce; telefon, którego nie da się odkręcić; kierownica, która staje się bronią; łóżko, w którym budzisz się z obcą ciszą i jeszcze bardziej obcym sobą. Alkohol nie „robi z ciebie potwora”. On zdejmuje pokrywkę. A rachunek wystawia na twoje nazwisko.
Nocna prohibicja w sklepach? Okej — wycisza osiedla. Ale to stoper na sygnał, nie naprawa silnika. Jeśli mamy cokolwiek zmienić, trzeba mówić nie językiem zakazu, tylko odwagi. Odwagi powiedzieć „nie”, gdy grupa liczy do trzech. Odwagi wyjść z imprezy, na której robi się gęsto. Odwagi zadzwonić po pomoc zanim przypalisz całe mieszkanie — w przenośni i dosłownie. Odwagi powiedzieć „nie piję” jak pełne zdanie, bez przypisów, bez „bo jutro, bo dieta”. Odwagi przyznać: „mam problem”, zanim problem zrobi z ciebie legendę na klatce.
Nie chcę moralitetu. Chcę prostego rachunku. Co ci alkohol daje? Szybką ulgę. Co zabiera? Czas, pamięć, twarz, zaufanie. Czas, czas, czas. Z wątrobą pogadasz później; z dzieckiem, które czekało — już nie. I to jest jedyna miara, która ma sens.
„Co, mam nie pić wcale?” — zapyta ktoś zmęczony. Nie jestem twoim katem ani terapeutą. Jestem kimś, kto widział, jak „wcale nie” zamienia się w „wcale mnie nie ma”. Jeśli nic z tego do ciebie nie mówi — pij. Jeśli choć jedna scena pachnie twoją klatką — zatrzymaj się. Nie jutro. Dziś.
Na koniec mała, nienaukowa „prohibicja” dla siebie:
– Nie trzymaj w barku niczego, co potrafi cię przekonać, że jesteś kimś innym.
– Nie przepraszaj za „nie piję”. To nie afront, to autoportret.
– Nie zostawiaj dzieciom spektaklu „tata/mama woli butelkę”. One mają pamięć dłuższą niż twoje „nie pamiętam”.
Al Capone wzbogacił się na prohibicji. My bankrutujemy na jej braku — nie w złotówkach, tylko w godzinach, które przepadły. Sklep może się zamknąć o 22:00, ale prawdziwa prohibicja zaczyna się tu — na wysokości gardła — i niech zostanie twoja, bo każda inna to tylko zmiana dekoracji.
Jeśli Ty lub ktoś z Twoich bliskich zmaga się z problemem alkoholowym, nie jesteś sam.
Pomoc możesz uzyskać m.in. w:
- Ogólnopolskim Telefonie Zaufania Alkoholowego: 801 033 242
- Poradniach leczenia uzależnień dostępnych w każdym większym mieście
- Anonimowych Alkoholikach (AA) – bezpłatne i anonimowe spotkania wsparcia
- lub po prostu rozmawiając – z lekarzem, psychologiem, kimś, komu ufasz
Uważasz materiał za interesujący? Podziel się!
Opublikuj komentarz